Czy w odniesieniu do reformy dotyczącej likwidacji gimnazjów można używać potocznego języka uczniów? Młodzież skwitowałaby to jednym słowem – żenada. Nam nie wypada tak mówić i dlatego nazwiemy to spektakularną pomyłką, za którą już jedni zapłacili, a inni będą ponosili konsekwencje przez następne lata.
Czy edukacja powinna stać się poletkiem doświadczalnym?
Rozwińmy myśl. Reforma, która w żaden sposób nie była przygotowana, po pierwsze w ogóle nie powinna nastąpić, a po drugie, jeżeli już ktoś uparł się, żeby ją przeprowadzić, to powinien chociaż mieć pojęcie o pracy nauczycieli i funkcjonowaniu szkoły. Edukacja to długofalowy proces i dlatego nie wolno fundować ani nauczycielom, ani dzieciom zmian co kilka lat.
Chyba jesteśmy bardzo bogatym krajem, skoro podręczniki, które miały być za darmo w szkołach przez trzy lata, stały się automatycznie niepotrzebne, ponieważ zmieniła się podstawa programowa. Ważna w tym aspekcie jest jeszcze inna kwestia. Trudno dociec, kto tę podstawę programową stworzył, jakie miał przygotowanie merytoryczne, na ile orientował się w specyfice procesu dydaktycznego.
Jakie były skutki reformy oświaty?
Likwidacja gimnazjów to lekkomyślna decyzja i dodajmy, że określenie to jest eufemizmem. Nie sposób inaczej ją ocenić, jeżeli argumenty przeciwników trafiały na mur nie do przebicia. Reforma wyrządziła krzywdę tysiącom nauczycieli i dotknęła także uczniów, ponieważ przyczyniła się co najmniej do ich dezorientacji.
Autor artykułu, chociaż bardzo się stara, nie potrafi znaleźć plusów tej reformy. Jaki był jej powód? Aż strach wypowiedzieć to, co przychodzi do głowy. Sentyment czy złośliwość? Może przekora? Cokolwiek zadecydowało o likwidacji gimnazjów, było nierozsądne.
Odpowiadając na postawione w tytule pytanie, należy stwierdzić, że reforma, która odbiła się szerokim echem i wzbudziła ogromne kontrowersje (ba, nawet podzieliła Polaków), nie powinna nastąpić. Wprowadzenie jej w życie nie tylko nie przyniosło niczego dobrego, ale także naraziło skarb państwa na ogromne straty.